Rozwód i co dalej

Sekwencja zdarzeń jest zawsze taka sama. Najpierw przysięga – „dopóki śmierć ich nie rozłączy”, następnie dłuższe lub krótsze pożycie, a w końcu rozwód.

Województwo dolnośląskie od lat przoduje w liczbie rozwodów na 1000 mieszkańców. To po prostu oznacza, że statystyczny mieszkaniec Bolesławca, Lubania, Lwówka czy Zgorzelca rozwiedzie się „sprawniej” niż obywatel Kielc, Lubartowa czy Myślenic.

Statystyka przyczyn rozwodowych jest nieubłagana: zdrada małżeńska, alkoholizm i przemoc w rodzinie, trudności mieszkaniowe, nieporozumienia na tle finansowym, niedobór seksualny, no i oczywiście worek przyczyn zwany niezgodnością charakterów. Czy dorośliśmy do wolności? Paradoksalnie, wolność słowa przyniosła wewnątrzmałżeńskie wojny światopoglądowe. Otwarcie europejskich rynków pracy otwarło także nową przyczynę rozwodów, jaką jest dłuższa nieobecność małżonków w domu.

Ta pobieżna wyliczanka przyczyn rozwodowych świadczy o jednej, zasadniczej właściwości procesu rozwodowego: ogromne ciśnienie psychiczne, a nierzadko nawet cierpienie uczestników procesu. Cierpienie wynikające z tego, że roztrząsane są prywatne, często najintymniejsze sprawy z życia stron. Nie tylko roztrząsane, ale oceniane, często niesprawiedliwie, przez wszystkich uczestników postępowania, a przede wszystkim przez przeciwnika i jego adwokata. I trzeba powiedzieć jedno – na te emocje nie ma mocnych. Stres wywołany koniecznością występowania w sądzie, powiększony jest przez ciągłe powracanie i przeżywanie tego, co stało się przyczyną rozwodu, do zdrady, pijaństwa, porzucenia. W moim głębokim przekonaniu możliwość oddzielenia emocji od tego co należy zrobić w sądzie, jest bardzo ograniczona.

Wiele lat temu miałem okazję reprezentować w sądzie we Wrocławiu kolegę prawnika. Przedmiotem sprawy było nieskomplikowane roszczenie w procesie cywilnym. Jednak w trakcie sprawy mój klient, występujący zresztą przed znajomym sobie sędzią, niemal całkowicie stracił panowanie nad sobą, po prostu emocje własnego procesu przerosły go tak, że sędzia zagroził usunięciem go z sali rozpraw. Kiedy i to zawiodło, konieczne okazało się ogłoszenie przerwy. Po przerwie wcale nie było lepiej, dość powiedzieć, że sprawę udało się zakończyć wyłącznie dzięki wyrozumiałości sędziego, pewnej gamoniowatości przeciwnika oraz… konsekwentnego postępowania adwokata. Należy bowiem do zawodu adwokata nie tylko znajomość oczywista znajomość prawa, ale także o ileż rzadsze poświęcenie i zaangażowanie, nakazujące zasłaniać swojego klienta własną piersią, jakże często przed nim samym.

Śmiem twierdzić, że w takich sytuacjach, a procesy rozwodowe są tego najlepszym przykładem, skorzystanie z pomocy adwokata wydaje się niezbędne.

Innym przykładem, obrazującym ogromne znaczenie doświadczenia zawodowego adwokata w procesach rozwodowych, jest sytuacja, która wydarzyła się wiele lat temu naprawdę. Otóż pewien mężczyzna wyjechał do pracy do Norwegii, zostawiając w domu młodą żonę z dzieckiem. Na miejscu rozkręcił poważny biznes i związał się z poznaną tam kobietą. Po pewnym czasie opuścił żonę i zamieszkał na stałe w Oslo. Dodatkowo bardzo opornie płacił alimenty. Z takim stanem faktycznym trafił do kancelarii adwokackiej trzymając w ręku pozew rozwodowy. Pozew zawierał żądanie orzeczenia wyłącznej winy rozkładu pożycia oraz z żądanie ogromnych alimentów. Jak to mówią – wina jak drut. Cóż począć? Poza podjęciem zasadniczych ściśle procesowych działań adwokackich trzeba chwytać okazje, które przynosi proces. Powódka otóż, całkowicie pewna (i słusznie) orzeczenia o winie pozwanego, przyjechała na rozprawę bez pełnomocnika, tylko z ojcem. Ponieważ ojciec powódki miał w procesie wystąpić jako świadek, sędzia na czas przesłuchania stron poprosił go o poczekanie na korytarzu. Ponieważ pozwana nie skorzystała z możliwości ustanowienia ojca swoim pełnomocnikiem procesowym, tu pojawiła się okazja. Najprościej powiedzieć można, że pozwana nie wytrzymała napięcia związanego z samodzielnym występowaniem w sądzie… i w konsekwencji długotrwałych wysiłków powoda i jego pełnomocnika wyraziła zgodę na rozwód bez orzekania o winie oraz alimenty niższe od żądanych. Ojciec powódki, po długim oczekiwaniu na korytarzu, dowiedział się o takim wyniku sprawy dopiero wtedy, gdy strony opuszczały salę by poczekać na ogłoszenie wyroku przez sąd.

Jedną z ważniejszych konsekwencji orzeczenia rozwodu bez orzekania o winie stron jest znacznie utrudniona możliwość uzyskania alimentów przez byłego małżonka. Warto zatem przewidzieć możliwe scenariusze wydarzeń i nie pokładać całej nadziei na sukces w przeświadczeniu, że wszystkie racje są po naszej stronie. Sprawiedliwości trzeba dać szansę na wykazanie się, o prawdę trzeba walczyć. W tej walce, w tych zabiegach o to, co słuszne i sprawiedliwe, bez wątpienia dobry adwokat jest bardzo poważnym, a często niezbędnym sprzymierzeńcem.

 

Opublikowano: 24.07.2024